Złote ranki i zórz szumiąca kaskada,
rosa, w nowym pięknie codziennie rozlana,
ptak - zielonych labiryntów mieszkaniec,
ptak, w jasnym nieba lazurze schowany ...
Jezior blask i odblask mórz nieba,
spokojne falowania horyzontów bezbrzeżnych -
gdziekolwiek we wszechświecie zatrzymałeś swój wzrok,
perłowe kręgi coraz dalej się pną,
spotykają się z kręgami dusz wybranych,
z nieznanych wybrzeży do ciebie wysłanych,
z twymi kręgami po bratersku całują się,
w twoich kręgach potajemnie gubią się.
Wszystko jest w tobie; twoja dusza chłonie
wieczność bez końca; a jej harmonie -
stań i pochyl nad nie ucho pobożnie -
przez pierś przepływają twoją jak płomień.
ŚWIEŻE TCHNIENIE OD GÓR
Cały w rosach wymyty
dzisiaj poranek błyszczy.
Świeże tchnienie od gór,
świeże od szronu z pól.
Każda myśl – kryształem,
każda chęć – to ptak,
w górę, przez szczyty,
z ziemi w błękity!
Cóżby tam dach i dom,
cóżby rodzina i chleb –
to nazwa i pycha!
Po co i z kim?
Popatrzę na ciebie
i nie znam cię już,
wiatrom oddam
i siebie i kurz.
W kącie niech siedzi
wołek zbożowy,
jam się urodził,
bym przemierzał świat!
BEZ SŁÓW I CICHO, SZA
Bez słów i cicho, sza
ze swoim szczęściem chodzę
dookoła;
nikt zaś nie wie, skąd,
ani nikt, dlaczego
w moim sercu maj ...
Może tylko ty,
może tylko ja,
może nie wiesz ty,
może nie wiem ja,
po co o północy,
gdy od ciebie wracam,
nosi mnie tęsknota
nie do ukojenia,
do uspokojenia.
I dlaczego wtedy
objąłbym każdego,
nazwałbym go bratem.
I dlaczego wtedy
gwiazdy jasno świecą,
jasno tuż nade mną,
wielkie słodkie kwiaty
świecą tuż nade mną ...
Miła, cóż to noc?
Cóż to noc i śmierć?
Nie znam nic takiego.
Miła, cóż to grzech?
Cóż to grzech i skrucha?
Nie znam nic takiego.
Ja znam tylko swoje szczęście
i swą miłość w mojej duszy
i ten piękny boży świat
dookoła
i te wielkie słodkie kwiaty
tuż nade mną ...
WIEJSKI ZALOTNIK
Ej, poranku, złoty ranku!
Bądź mi zdrowy, biały dniu!
Z Bogiem, miła ma dziewczyno –
czas do domu biec co tchu!
Ojciec, matka mnie pytają:
»Gdzieś ty był przez całą noc?«
Gdzie – gdzieś piłem i przepiłem
kapelusz i pieniędzy moc!
Tatko, mamo, wierzcie przecie –
całkiem dobrze to zmyśliłem.
A kapelusz swój z radości
z mostu w wodę wyrzuciłem!
POCIĄGIEM
»Odjazd!« I zagwizdał pociąg przez zmrok.
Oj, dziewczyno ty, o okno oparta,
czy słyszałaś ten wizg zawodzący przez noc:
żegnaj, ojczyzno!?
I tak jak do skały przytula się fala,
owija się wokół Zamku Lublana,
cała księżycem jest obsypana;
płochliwie dachy ściskają się,
po kolei mi krzyże błyskają
na drogę ostatni raz
i gaśnie w zmroku ich blask.
Sapiąc jak potwór,
jak demon pędzi pociąg przez noc.
Żywopłot biegnie wzdłuż toru,
za nim w północnym spokoju
gubią się pola przez dróżki pocięte,
tam brzoza samotna, królewna zaklęta
księżycowi ukazuje swe srebrne oblicze.
Z górki rozgląda się Matka Boża,
spokojnie patrzy na świat pod sobą,
spokojnie, świetliście rozlewa poświatę ...
Wioska wśród drzew – a tam leśniczówka
stoi samotna – i wszystko za mną.
Sapiąc jak potwór,
jak demon pędzi pociąg przez noc.
Skryj się, księżycu, za chmurą się ukryj,
bym nie widział, jak wszystko się gubi,
jak zostaje za mną
ojczyzna ...
Z mocą nieznaną
sięgnęłaś mi w duszy głębiny:
dotychczas sam nie wiedziałem
o mojej miłości synowskiej,
o mojej miłości głębokiej.
Daj mi rękę, ojczyzno,
nie uciekaj, zostań przy mnie,
mocno, mocno mnie przytul
i zaśpiewam ci pieśń wysoką,
pieśń matce ubóstwionej,
jak jeszcze nikt ci nie śpiewał.
Milion serc rozniecę,
poddam pod twoją władzę,
rozbucham dusz namiętność,
dusz młodych i szlachetnych,
by ci najdroższe swe skarby
ochoczo ofiarowały.
Gwiazdy, zejdźcie z zenitu
swych wysokości!
Woła was syn,
któremu zbyt długo w sercu drzemała
gorzka boleść i miłość niema.
Zejdźcie się w wieniec, nią niech oplecie,
nią, dla bólu stuleci!
Daj swoją glorię, jutrznia płomienna!
Wołam do ciebie w środku nocy,
przywołuję cię głosem stróża,
który nocne godziny liczy.
Daj swój szkarłat,
nią z nim otul,
tę, która w żałobie była przez wieki,
długie noce bez żadnej nadziei.
Nie uciekaj, ojczyzno, zostań przy mnie,
mocno mnie, mocno do siebie przytul!
Sapiąc jak potwór,
jak demon pędzi pociąg przez noc.
Ucieka ... wszystko ... Lecz spójrz na te góry!
Tam ziemia nasza zakotłowała,
zatęskniła, do nieba iść chciała,
w górę rzuciła się niczym fala,
ale w rozbiegu tym skamieniała.
Tak stanął pod niebem zastygły
ten nieruchomy zachwyt ojczyzny:
błyszczą z oddali łańcuchy rozdarte,
nad nimi, spójrz, gwiazdy, te ciche warty:
gdy śpi nasza ziemia, tylko one nad nią
troszczą się ze mną, w nocy czuwając.
I patrz: towarzyszą mi góry i gwiazdy,
gdy wszystko inne niknie za mną.
Ze mną, gwiazdy, ze mną, o góry!
Rozszerz się, kręgu ojczysty, rozciągnij,
rozlej jak morze,
gdzie oczy poniosą,
domu mój!
Gdzie stanie ma stopa – na twojej to ziemi,
gdzie niesie mnie żagiel – na twoich to falach,
gdzie zechce iść serce – to będę u swoich ...
Gdzie myśli moja? Stój!
Sapiąc jak potwór,
jak demon pędzi pociąg ze mną przez noc -
i jeszcze dzisiaj na obcej glebie
przywita mnie obca zorza niechętnie ...
Złote ranki i zórz szumiąca kaskada,
rosa, w nowym pięknie codziennie rozlana,
ptak - zielonych labiryntów mieszkaniec,
ptak, w jasnym nieba lazurze schowany ...
Jezior blask i odblask mórz nieba,
spokojne falowania horyzontów bezbrzeżnych -
gdziekolwiek we wszechświecie zatrzymałeś swój wzrok,
perłowe kręgi coraz dalej się pną,
spotykają się z kręgami dusz wybranych,
z nieznanych wybrzeży do ciebie wysłanych,
z twymi kręgami po bratersku całują się,
w twoich kręgach potajemnie gubią się.
Wszystko jest w tobie; twoja dusza chłonie
wieczność bez końca; a jej harmonie -
stań i pochyl nad nie ucho pobożnie -
przez pierś przepływają twoją jak płomień.
ŚWIEŻE TCHNIENIE OD GÓR
Cały w rosach wymyty
dzisiaj poranek błyszczy.
Świeże tchnienie od gór,
świeże od szronu z pól.
Każda myśl – kryształem,
każda chęć – to ptak,
w górę, przez szczyty,
z ziemi w błękity!
Cóżby tam dach i dom,
cóżby rodzina i chleb –
to nazwa i pycha!
Po co i z kim?
Popatrzę na ciebie
i nie znam cię już,
wiatrom oddam
i siebie i kurz.
W kącie niech siedzi
wołek zbożowy,
jam się urodził,
bym przemierzał świat!
BEZ SŁÓW I CICHO, SZA
Bez słów i cicho, sza
ze swoim szczęściem chodzę
dookoła;
nikt zaś nie wie, skąd,
ani nikt, dlaczego
w moim sercu maj ...
Może tylko ty,
może tylko ja,
może nie wiesz ty,
może nie wiem ja,
po co o północy,
gdy od ciebie wracam,
nosi mnie tęsknota
nie do ukojenia,
do uspokojenia.
I dlaczego wtedy
objąłbym każdego,
nazwałbym go bratem.
I dlaczego wtedy
gwiazdy jasno świecą,
jasno tuż nade mną,
wielkie słodkie kwiaty
świecą tuż nade mną ...
Miła, cóż to noc?
Cóż to noc i śmierć?
Nie znam nic takiego.
Miła, cóż to grzech?
Cóż to grzech i skrucha?
Nie znam nic takiego.
Ja znam tylko swoje szczęście
i swą miłość w mojej duszy
i ten piękny boży świat
dookoła
i te wielkie słodkie kwiaty
tuż nade mną ...
WIEJSKI ZALOTNIK
Ej, poranku, złoty ranku!
Bądź mi zdrowy, biały dniu!
Z Bogiem, miła ma dziewczyno –
czas do domu biec co tchu!
Ojciec, matka mnie pytają:
»Gdzieś ty był przez całą noc?«
Gdzie – gdzieś piłem i przepiłem
kapelusz i pieniędzy moc!
Tatko, mamo, wierzcie przecie –
całkiem dobrze to zmyśliłem.
A kapelusz swój z radości
z mostu w wodę wyrzuciłem!
POCIĄGIEM
»Odjazd!« I zagwizdał pociąg przez zmrok.
Oj, dziewczyno ty, o okno oparta,
czy słyszałaś ten wizg zawodzący przez noc:
żegnaj, ojczyzno!?
I tak jak do skały przytula się fala,
owija się wokół Zamku Lublana,
cała księżycem jest obsypana;
płochliwie dachy ściskają się,
po kolei mi krzyże błyskają
na drogę ostatni raz
i gaśnie w zmroku ich blask.
Sapiąc jak potwór,
jak demon pędzi pociąg przez noc.
Żywopłot biegnie wzdłuż toru,
za nim w północnym spokoju
gubią się pola przez dróżki pocięte,
tam brzoza samotna, królewna zaklęta
księżycowi ukazuje swe srebrne oblicze.
Z górki rozgląda się Matka Boża,
spokojnie patrzy na świat pod sobą,
spokojnie, świetliście rozlewa poświatę ...
Wioska wśród drzew – a tam leśniczówka
stoi samotna – i wszystko za mną.
Sapiąc jak potwór,
jak demon pędzi pociąg przez noc.
Skryj się, księżycu, za chmurą się ukryj,
bym nie widział, jak wszystko się gubi,
jak zostaje za mną
ojczyzna ...
Z mocą nieznaną
sięgnęłaś mi w duszy głębiny:
dotychczas sam nie wiedziałem
o mojej miłości synowskiej,
o mojej miłości głębokiej.
Daj mi rękę, ojczyzno,
nie uciekaj, zostań przy mnie,
mocno, mocno mnie przytul
i zaśpiewam ci pieśń wysoką,
pieśń matce ubóstwionej,
jak jeszcze nikt ci nie śpiewał.
Milion serc rozniecę,
poddam pod twoją władzę,
rozbucham dusz namiętność,
dusz młodych i szlachetnych,
by ci najdroższe swe skarby
ochoczo ofiarowały.
Gwiazdy, zejdźcie z zenitu
swych wysokości!
Woła was syn,
któremu zbyt długo w sercu drzemała
gorzka boleść i miłość niema.
Zejdźcie się w wieniec, nią niech oplecie,
nią, dla bólu stuleci!
Daj swoją glorię, jutrznia płomienna!
Wołam do ciebie w środku nocy,
przywołuję cię głosem stróża,
który nocne godziny liczy.
Daj swój szkarłat,
nią z nim otul,
tę, która w żałobie była przez wieki,
długie noce bez żadnej nadziei.
Nie uciekaj, ojczyzno, zostań przy mnie,
mocno mnie, mocno do siebie przytul!
Sapiąc jak potwór,
jak demon pędzi pociąg przez noc.
Ucieka ... wszystko ... Lecz spójrz na te góry!
Tam ziemia nasza zakotłowała,
zatęskniła, do nieba iść chciała,
w górę rzuciła się niczym fala,
ale w rozbiegu tym skamieniała.
Tak stanął pod niebem zastygły
ten nieruchomy zachwyt ojczyzny:
błyszczą z oddali łańcuchy rozdarte,
nad nimi, spójrz, gwiazdy, te ciche warty:
gdy śpi nasza ziemia, tylko one nad nią
troszczą się ze mną, w nocy czuwając.
I patrz: towarzyszą mi góry i gwiazdy,
gdy wszystko inne niknie za mną.
Ze mną, gwiazdy, ze mną, o góry!
Rozszerz się, kręgu ojczysty, rozciągnij,
rozlej jak morze,
gdzie oczy poniosą,
domu mój!
Gdzie stanie ma stopa – na twojej to ziemi,
gdzie niesie mnie żagiel – na twoich to falach,
gdzie zechce iść serce – to będę u swoich ...
Gdzie myśli moja? Stój!
Sapiąc jak potwór,
jak demon pędzi pociąg ze mną przez noc -
i jeszcze dzisiaj na obcej glebie
przywita mnie obca zorza niechętnie ...